To miejsce, w którym przebywał Łukasz Żak, udało się namierzyć dzięki pracy operacyjnej funkcjonariuszy z Komendy Stołecznej Policji. Natomiast samo zatrzymanie zostało dokonane przez policjantów niemieckich. Służby niemieckie mają już informację o wystawionym za nim europejskim nakazie aresztowania (ENA), co umożliwiło jego zatrzymanie i rozpoczęcie procesu ekstradycyjnego.
Jak informowaliśmy, Sąd Okręgowy w Warszawie, na wniosek prokuratury, wydał decyzję o wystawieniu europejskiego nakazu aresztowania dla Łukasza Ż. Wcześniej Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście wydała list gończy w celu zatrzymania mężczyzny. Kilka godzin po wydaniu ENA pojawiła się informacja, że poszukiwany sprawca wypadku na Trasie Łazienkowskiej został zatrzymany.
Jednakże, jak ustalił nieoficjalnie Onet, Łukasz Żak został zatrzymany jeszcze w środę w Lubeku, Niemczech. Funkcjonariusze Komendy Stołecznej Policji przekazali niemieckim policjantom informację o poszukiwaniu mężczyzny oraz jego lokalizację. 26-latek został zatrzymany prewencyjnie do czasu otrzymania europejskiego nakazu aresztowania, który został dostarczony Niemcom dzisiaj.
Według ustaleń, zatrzymanie przeprowadzili polscy policjanci we współpracy z funkcjonariuszami niemieckimi. Mężczyźnie czeka teraz procedura wydania do Polski w ramach europejskiego nakazu aresztowania. W tej sprawie zatrzymano kolejne osoby, z czego jedna trafiła do aresztu.
Tragedia na Trasie Łazienkowskiej
W nocy z soboty na niedzielę na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie pijany 26-letni Łukasz Żak, siedzący za kierownicą volkswagena, uderzył w podróżującą fordem rodzinę, w wyniku czego zginął 37-letni ojciec, a matka i dwoje dzieci trafili do szpitala. Ponadto, nie udzielił pomocy jadącej z nim 22-latce, a po wszystkim zbiegł z miejsca tragedii.
Okazało się, że w volkswagenie znajdowało się czterech mężczyzn i jedna kobieta. Wszyscy meżczyźni oddalili się z miejsca zdarzenia, pozostawiając ciężko ranną, nieprzytomną pasażerkę w aucie. Policja zatrzymała niedługo po tym trzech z nich w wieku 22, 27 i 28 lat. Wszyscy byli pod wpływem alkoholu. 26-latek pozostawał nieuchwytny przez kilka dni, aż w końcu trafił w ręce policji.
Z informacji prokuratury wynika, że sprawcy oddalili się z miejsca zdarzenia, aby ustalić wspólną wersję wydarzeń, jeszcze zanim kierowca uciekł jako pierwszy. Następnie mieli utrudniać udzielanie pomocy pasażerce samochodu poprzez odganianie osób, które chciały jej pomóc i ułożyć w pozycji bocznej bezpiecznej. Zdaniem prok. Piotra Skiby była to zorganizowana akcja i przypadek bez precedensu.