Neosędziowie znikną z systemu, wbrew „wyciu” polityków PiS — zapowiada w rozmowie z Onetem były minister sprawiedliwości, senator KO Krzysztof Kwiatkowski. Podkreśla, że prezydent znacząco utrudnia dziś przywracanie w Polsce praworządności, czego wymaga do nas Unia Europejska.
Senator Kwiatkowski był gościem trwających w Łodzi Igrzysk Wolności. Magda Gałczyńska, Onet: Jak się panu podobało orędzie prezydenta w Sejmie ? To, w którym Andrzej Duda stwierdził, że „nigdy się nie zgodzi” na rzekome „stygmatyzownie” tzw. neosędziów i na rozliczanie ich z politycznie uzyskanych awansów . Dla jasności, neosędziowie to osoby powołane do sądów przez tzw. neoKRS, czyli upolitycznioną przez PiS Krajową Radę Sądownictwa, obsadzoną, w jej sędziowskiej części, przez nominatów i znajomych polityków tak partii Jarosława Kaczyńskiego, jak i Zbigniewa Ziobry.
Krzysztof Kwiatkowski, senator KO, były minister sprawiedliwości: To dla Polaka bolesne i rozczarowujące, ale muszę powiedzieć wprost. Dziś prezydent pełni rolę sabotażysty, który uniemożliwia jakąkolwiek naprawę wymiaru sprawiedliwości zgodną z oczekiwaniami obywateli, a która jest niemożliwa bez zmian ustawowych. A potem ten sam prezydent narzeka, że nie widzi poprawy w funkcjonowaniu sądów czy prokuratury. No, to jest wręcz paradne, bo to właśnie Andrzej Duda torpeduje zmiany, wysyłając sensowne ustawy do Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej. Celowo używam takiej nazwy, bo my dziś TK nie mamy. I ten sam Andrzej Duda przez ostatnie osiem lat wymiar sprawiedliwości dziarsko demolował, ochoczo podpisując kuriozalne ustawy autorstwa PiS. Co gorsza, sam podobne pomysły inicjował. I m.in. prezydentowi mamy tzw. neoKRS w obecnym kształcie .
Jak pan, jako prawnik i były minister sprawiedliwości, odnajduje się na posiedzeniach tego organu, kierowanego przez szkolną koleżankę Zbigniewa Ziobry Dagmarę Pawełczyk-Woicką ? Uczciwie? Uczestnicząc w tych posiedzeniach czuję niesmak i zażenowanie. Działania tej neoKRS są tak głęboko niestosowne, że aż brakuje słów. Politycy PiS zachwyceni opinią Komisji Weneckiej. „Nic nie zrozumieli”. Ostatnio neoKRS poskarżyła się do TK, bo minister sprawiedliwości Adam Bodnar zaproponował, by sędziowie „funkcyjni”, czyli piastujący rozmaite stanowiska, pracowali nieco więcej. Bo dziś średnio wykonują czwartą część pracy „zwykłego’ sędziego, który musi co dnia decydować o ludzkich sprawach. Dlatego właśnie mówię o niesmaku. Dość paskudne jest, gdy sędziowie nie chcą orzekać o ludzkim losie, zasłaniając się rzekomo ważnymi sprawami w neoKRS. A tak właśnie zachowali się członkowie Rady, skarżąc się do TK. Czyli co, pracować się nie chce? Niestety, na to wygląda, że członkowie neoKRS chcą dla siebie innych zasad, niż obowiązujące sędziów. I większych przywilejów. Powtórzę, to żenujące. Tym bardziej że część tej neoKRS to właśnie tzw. neosędziowie, którzy nie tylko zostali awansowani w sposób wadliwy, co wprost stwierdziły europejskie trybunały, ale którzy awansowali dzięki Radzie, w której sami zasiadają. Tyle że tych neosędziów, poniekąd, chwilowo obroniła opinia Komisji Weneckiej, zresztą, z zachwytem przyjęta przez PiS.
Bo Komisja zabroniła odwoływania neosędziow z sądów w sposób hurtowy, a nakazała ich indywidualne rozliczanie. A to może zająć wieki.
Nie będzie tak źle, to rozliczenie pójdzie o wiele szybciej. Jednak ja nie mogę się zgodzić na taką ocenę opinii Komisji Weneckiej… To znaczy, jaką? Że Komisja, rzekomo, obroniła neosędziow. Taką narrację próbuje suflować PiS, co jest bzdurą i dowodzi, że politycy tej partii albo opinii Komisji Weneckiej nie czytali, albo — jeśli czytali — to jej nie zrozumieli. To, przepraszam za słowo, wycie zachwytu ze strony PiS na temat opinii Komisji jest co najmniej nie na miejscu. Komisja powiedziała wprost: sędziowie po neoKRS są powołani wadliwie. I to trzeba szybko zmienić, co także nakazuje Komisja w swojej opinii.
Zmienić? Jak? Każdy neosędzia musi być rozliczony ze swoich awansów indywidualnie, ale możliwy jest ich podział na grupy, w zależności od sposobu uzyskania awansu. I dokładnie ten sposób postępowania jest zawarty w działaniach Ministerstwa Sprawiedliwości. Tyle że wobec nieustającej linii działania, przyjętej przez prezydenta, który chce neosędziow bronić, te zapowiedzi ministra Adama Bodnara niewiele zmieniają. Neosędziowie jak w sądach zasiedli, tak w nich są. Do czasu. Ja zapewniam, że wystarczy odrobina cierpliwości. I naprawimy w Polsce te sądy, bo dziś one, powiem wprost, leżą.