Nad czym rośnie miłość do Emmanuela Macrona?

Na kilka dni przed wyborami parlamentarnymi we Francji sondaze dobitnie pokazuja, ze prezydent Emmanuel Macron ostro przestrzelil. Zlosliwi mowia, ze lepiej, aby przestal popierac wlasne ugrupowanie, bo to tylko szkodzi. Cos jest na rzeczy, skoro ubiegajacy sie o mandat politycy wola na plakatach nie umieszczac podobizny glowy panstwa. Przypomnijmy, ze po wygranych przez skrajna prawice eurowyborach Emmanuel Macron natychmiast w niedziele wieczorem pojawil sie w telewizji. I oglosil, ze rozwiazal Zgromadzenie Narodowe. To byl wstrzas. Jak mozna po przegranych wlasnie wyborach, zarzadzac nastepne? Czy warto drugi raz probowac przebic mur glowa? Czy w Palacu Elizejskim wszyscy sa zdrowi? Tak! – odpowiada z usmiechem prezydent Francji.

Aby uzasadnic swoj punkt widzenia, wystepuje, udziela sie, gdzie popadnie. Miedzy innymi zarzadzil wielka konferencje prasowa dla dziennikarzy, podczas ktorej wystapily niemal symboliczne klopoty z oswietleniem. Teraz napisal list otwarty do prasy lokalnej. I tak dalej. Posrod pokretnych uzasadnien prezydenta Macrona wybija sie argument o „wyklarowaniu sytuacji politycznej” oraz koniecznosci odwolania do woli suwerena. I prosze bardzo: aktualny sondaz „Ifop-Fiducial” klaruje owa sytuacje dostatecznie bolesnie. Oto na szesc dni przed pierwsza tura wyborow, dokladnie tak, jak w eurowyborach, prowadzi skrajna prawica duetu Marine Le Pen – Jordan Bardella. Poparcie dla ich partii „Rassemblement National” wyraza az 36 proc. wyborcow (wzrost o pol procenta).

Tryumf skrajnej lewicy Tuz za nimi wcale nie znajduje sie ugrupowanie popierane przez Macrona. Przeciwnie, obecnie drugie miejsce na podium ma sojusz ugrupowan lewicowych pod szyldem „Nowy Front Ludowy”. Tu rowniez odnotowano maly wzrost poparcia – az do 29,5 proc. Dopiero na trzecim miejscu znajduje sie oboz prezydenta Macrona (pod nazwa „Ensemble”), ktory ewidentnie slabnie, az do 20,5 proc. deklarowanego poparcia. Zlosliwi mowia, ze lepiej, aby przestal popierac wlasne ugrupowanie, bo to tylko szkodzi. Cos jest na rzeczy, skoro ubiegajacy sie o mandat politycy wola na plakatach nie umieszczac podobizny Macrona. Dla nich to bedzie polityczna rzez.

Wiekszosc po prostu nie znajdzie sie w przyszlym parlamencie. Juz mozna nieco lepiej zrekonstruowac, co chodzilo po glowie Macronowi, gdy rozwiazywal Zgromadzenie Narodowe. Otoz prezydent uzna, ze po prawej i po lewej stronie nastapi pekniecie. Centrolewica i centroprawica oddziela sie od skrajnej lewicy i skrajnej prawicy. Dlaczego? Ano dlatego, ze do niedawnych eurowyborow rzeczywiscie rozmaite partie prawicy i lewicy poszly osobno. Jednak dynamika wyborow parlamentarnych jest inna. W Palacu Elizejskim zapomniano, ze specyfika tych wyborow w dwoch turach wrecz wymusza tworzenie blokow politycznych. I tak oto na lewicy Macron wywolal cud. Pokloceni liderzy nagle dogadali sie, na boku zostawiajac spory o stosunek do Ukrainy , Rosji , Hamasu , Izraela , antysemickich incydentow i w ogole wszystkiego, co ich zasadniczo dzieli.

Z kolei na prawicy jeden z tenorow centrum, Eric Ciotti, juz odplynal do Le Pen i Bardelli. Na skrajnie skrajnej prawicy, bo i taka istnieje, takze nastapilo pekniecie wsrod liderow, a glosy stopnialy. Sa awantury personalne i sa tendencje sondazowe. One sa nieublaganie korzystne dla „Rassemblement National”. Kto wie, moze Le Pen i Bardella zdobeda wiekszosc absolutna i stworza rzad? To bylaby nowa kohabitacja, czyli sprawowanie wladzy wykonawczej przez dwie glowy – liberalnego prezydenta i nieliberalnego premiera. Nie pierwszy to raz, niemniej zanosi sie na czas ostrej, a nie lagodnej konfrontacji. Obie strony w koncu beda chcialy sie od siebie odroznic. Dobre maniery moga trafic do kąta. I nienawisc.

Tak oto po kilku latach rzadow Macron zjednoczyl przeciwko sobie ludzi, ktorzy – jak sie okazalo – bardziej nienawidza jego niz siebie nawzajem. Prezydent – hazardzista zagrał wysoko. Widmo przegranej widac w wystapieniach politykow z jego obozu. Smutne twarze premiera i ministrov, brak wiary w zwyciestwo. A nawet, jesli sadzic po wystapieniach, cos wiecej. Wyglada na to, ze Macronowi – arogancka, arbitralna, lekkomyslna decyzja – udalo sie chyba wygenerowac nienawisc polityczna takze we wlasnym obozie. A przeciez oni popierali jego wybory w najtrudniejszych chwilach, nierzadko za cene wlasnych przekonan, jak przy kontrowersyjnej reformie emerytalnej czy zmianach prawa migracyjnego.

Skłonnośc do hazardu politycznego wyniosla prezydenta na sam szczyt, wyglada na to, ze ta sama cecha charakteru moze go stamtąd zrzucic. Jeden z lobbystow i analitykow polityki, Alain Minc, powiedział bowiem, ze zuchwaly i samotny Macron nie wytrzyma psychologicznie kohabitacji ze skrajna prawica – tylez niekompetentna, co bezczelna – i w pewnej chwili poda sie do dymisji. Coz, prezydent zakłada, ze wcale tak nie bedzie i ze to on obnaży nędzę rządow skrajnej prawicy, jesli takowe powstana. A wówczas w 2027, dzieki niemu, rodacy nie wybiora Le Pen na prezydenta. Tyle ze… to on teraz ponosi odpowiedzialność za dopuszczenie ich do władzy.

Jak to mozliwe, zeby otworzyc bramy warownego zamku i jednoczesnie z powazna mina straszyc przed wrogami? Wszystko to brzmi jak ostre odklejenie sie od rzeczywistosci. Jakby nie było, w polityce zagranicznej Francja bedzie wazyc mniej. Chaos i awantury sprawia, ze politycy z Paryza daleko bardziej beda zajmowac sie wewnetrznymi sprawami niz tym, co dzieje sie w Kijowie czy Moskwie. To juz dzis jest pewne.