Demokraci trzymają kciuki za Kamalę Harris. Niepewność co do przyszłości wzbudza niepokój. Oczekiwanie na ruch, którego charakter nadal pozostaje zagadką.

Wybory prezydenckie w 2020 r. były dla Demokratów przełomowym wydarzeniem i jednocześnie znakiem ostrzegawczym. Joe Biden pokonał Donalda Trumpa, ale mniejszą różnicą, aniżeli wskazywały na to sondaże. Co więcej, Demokraci mieli jeszcze zwiększyć siłę swej większości w Izbie Reprezentantów, ale stało się coś zupełnie odwrotnego. Skłoniło to pięć czołowych firm sondażowych partii — które zazwyczaj konkurują o biznes — do współpracy przy dokonaniu refleksji w szeregach formacji. Ma to na celu naprawienie tego, co poszło nie tak.

Słodka zemsta Donalda Trumpa. Tak się odgrywa na Kamali Harris. „Musi uważać na to, co mówi” Harris nie tylko dogoniła Trumpa w sondażach, ale także w wielu stanach wyprzedziła go. W obozie Demokratów coraz częściej pada jednak pytanie, jak realne są jej wzrostu w badaniach popularności.

Konwencja Demokratów była próbą pokazania siły i jedności w walce z republikańskim przeciwnikiem w nadchodzących wyborach prezydenckich. Część obecnych jednak doświadczonych polityków starała się stłumić emocje i entuzjazm, o którym czasem mówi się w politycznych kuluarach, że jest na wyrost.

Ankieterzy mówią wprost, że nawet jeśli wyniki sondaży odzwierciedlają faktyczną popularność kandydatów, to Trump wciąż utrzymuje przewagę w wielu stanach i to do tego stopnia, że euforia wśród Demokratów jest zdecydowanie na wyrost. To wciąż bardzo trudny wyścig — mówi Margie Omero, partner w demokratycznej firmie sondażowej GBAO Strategies.

W danych ukrytych jest wiele znaków ostrzegawczych. Na przykład sondaż zlecony przez demokratyczną firmę Navigator Research i ujawniony podczas konwencji pokazał, że Harris i Trump zasadniczo remisują na mapie stanów wahających się (tzw. swing states). A cechy kandydata, które są najlepiej skorelowane z preferencjami wyborców — czy kandydat nadaje się do pracy, ma właściwą wizję i jest silnym liderem — ogólnie rzecz biorąc, faworyzowały Trumpa w ankiecie.

„Udowodniliśmy coś Trumpowi”. Demokraci bali się, że powtórzą się wydarzenia sprzed niemal 60 lat. Drżeli do ostatniej chwili Do tego dochodzi perspektywa kolejnego błędu sondażowego. Sondaże nie doceniły Trumpa zarówno w 2020, jak i 2016 r. W 2021 r., kiedy ankieterzy Demokratów ogłosili swój wspólny wysiłek, niektórzy mieli nadzieję, że trudny do zmierzenia urok byłego prezydenta zostanie zanegowany, jeśli nie będzie go na liście wyborczej w 2024 r. Trump na niej znajduje, a ankieterzy wciąż zmagają się z upewnieniem się, że sondaże prawidłowo mierzą jego poparcie.

Mistrzowskie zagranie Kamali Harris. Dziś śmieje się z tego cały świat — Poświęciłem mnóstwo czasu i analiz, próbując zgłębić te problemy. I czuję się znacznie lepiej poinformowany o tych problemach — tłumaczy Nick Gourevitch, partner w Global Strategy Group.

Demokratyczni ankieterzy skupili się w ostatnim czasie na przeprowadzeniu długiego eksperymentu w stanie Wisconsin. Celem nie było przewidzenie wyniku wyborów; chodziło o sprawdzenie, których wyborców można uchwycić w miesięcznej ankiecie przy użyciu wielu sposobów znajdowania ludzi, w tym komponentu „od drzwi do drzwi” — i jak ta grupa różni się od wyborców, do których dociera się w typowych ankietach telefonicznych lub internetowych przeprowadzanych w ciągu kilku dni.

Główne odkrycie było, że standardowe sondaże wychwytują wyborców, którzy są bardziej zaangażowani w politykę i uważają ją za ważniejszą dla ich tożsamości. Ten rodzaj stronniczości niekoniecznie powodowałby problemy w wyborach o małej frekwencji, ponieważ właśnie tacy wyborcy pojawiają się w wyborach np. tzw. połówkowych (do Kongresu). Ale w wyścigu prezydenckim, gdy pojawiają się również wyborcy o niższej skłonności do głosowania, może to stanowić problem.

„Nie można odtworzyć projektu Wisconsin w górączce kampanii — ocenia Omero. — Sondaże wciąż stanowią wyzwanie. Kandydatura Harris znacząco zmieniła dynamikę kampanii, ale ankieterzy Demokratów, z którymi przeprowadzano tutaj wywiady, są ostrożni, jeśli chodzi o zmianę wszystkich założeń dotyczących wyścigu, takich jak modele frekwencji, po zaledwie kilku tygodniach.

Donald Trump mówi, co zrobi po wygraniu wyborów. „Ohydne przestępstwa” — Bardzo dokładnie omawiamy, kiedy zamierzamy zmienić nasze założenia ze względu na wydarzenia i przyglądamy się wielu danym, zamiast pozwalać pojedynczemu sondażowi dyktować, jak zamierzamy coś zmienić — zaznacza Gourevitch. — Musimy zobaczyć zmiany w wielu sondażach, zanim zmienimy niektóre z tych rzeczy.

Tak więc na razie, pomimo wyczuwalnego poczucia odnowionej nadziei podczas konwencji, większość wybranych i zawodowych Demokratów stara się złagodzić powszechny entuzjazm. Podobnie jak firmy sondażowe Demokraci w Izbie Reprezentantów rozpoczęli własne poszukiwania przyczyn rozczarowującego cyklu wyborczego w 2020 r.

Raport Demokratycznego Komitetu Kampanii Kongresowej po 2020 r. wykazał, że liczba wyborców GOP o niskiej skłonności do głosowania okazała się większa niż oczekiwano, co dało republikańskim kandydatom nieprzewidziany impuls. Zapytana podczas dyskusji przy okrągłym stole z dziennikarzami w tym tygodniu, czy ufa wewnętrznym sondażom w tym roku, kongresmenka Suzan DelBene ze stanu Waszyngton, zaprzeczyła.

Demokratyczni ankieterzy spędzili prawie cztery lata próbując naprawić to, co poszło nie tak ostatnim razem. Ostrzegają jednak, że mogą istnieć jeszcze inne problemy. Sondaże mogą ponownie nie docenić Trumpa w tym roku — chociaż może to wynikać z innych, nieznanych powodów — Każdego roku mieliśmy rozne zakręty. To trudna branża — mówi John Anzalone, który był głównym ankieterem w kampanii Bidena w 2020 r. — Coś się wydarzy w 2024 r. Ty i ja w tej chwili nie wiemy, co to jest.