Mistrzowski ruch Donalda Trumpa okazał się bolesną pułapką. "Republikanie tracą tę bitwę" - ostrzegają eksperci

„Wszyscy wiedzą, że nie poparłbym federalnego zakazu aborcji, w żadnych okolicznościach, i w rzeczywistości zawetowałbym go, ponieważ to do stanów należy decyzja oparta na woli wyborców” — napisał Donald Trump w serwisie X.

Wiadomość tę opublikował w czasie debaty kandydatów na wiceprezydenta USA, w momencie, kiedy J.D. Vance wypowiadał się w tej kwestii.

Wcześniej, pod koniec sierpnia, były prezydent USA publicznie zganił Vance’a za jego wypowiedź na ten temat.

Powiedział on, że jeśli Trump zostanie ponownie wybrany, zawetuje ustawę o federalnym zakazie aborcji, jeśli trafi ona na jego biurko.

Republikański kandydat podczas debaty z Kamalą Harris został zapytany o swoje stanowisko w tej sprawie.

Powiedział, że nie omawiał tej kwestii z Vancem.

Wcześniej Trump deklarował, że jako prezydent nie podpisze ustawy o federalnym zakazie aborcji, ale nie powiedział, czy ją zawetuje, czy nie.

Niedługo po tym senator z Ohio przeprosił Trumpa za swoje słowa i stwierdził, że wyciągnął wnioski z tej sytuacji.

Przegrana walka

Deklaracja Trumpa na serwisie X prawdopodobnie jeszcze bardziej zdenerwuje ruch antyaborcyjny.

Ten ma już za złe republikanowi to, że obiecał, iż pozostawi kwestię aborcji do rozstrzygnięcia stanom.

Mimo to większość przeciwników przerywania ciąży uznaje Trumpa za „najbardziej pro-life prezydenta”, ze względu na powołanie przez niego trzech konserwatywnych sędziów Sądu Najwyższego, którzy byli kluczowi dla uchylenia orzeczenia Roe przeciwko Wade (legalizowało ono aborcję w USA — red.).

Mają nadzieję, że jak wróci do Białego Domu, będzie nadal prowadził politykę antyaborcyjną.

Oświadczenie Trumpa pojawiło się w momencie, gdy Vance złagodził ton wobec aborcji.

Wielokrotnie sugerował, że Republikanie przegrywają retoryczną wojnę w tej kwestii.

Liczne sondaże pokazują, że Amerykanie popierają dostęp do aborcji na pewnym poziomie, chociaż obecnie w ponad jednej trzeciej stanów obowiązują zakazy.

— Musimy wykonać o wiele lepszą pracę, aby odzyskać zaufanie Amerykanów w tej kwestii, w której, szczerze mówiąc, po prostu nam nie ufają — powiedział Vance.

Dodał, że chce, aby Partia Republikańska była partią prorodzinną.

Przykłady z życia wzięte

W poście opublikowanym w serwisie X Donald Trump powtórzył, że popiera wyjątki dopuszczające wykonanie aborcji — takie jak gwałt, kazirodztwo czy konieczność ochrony życia matki.

Zaatakował również Demokratów za to, że opowiadają się za dostępem do aborcji w późniejszym okresie ciąży.

Ponownie błędnie stwierdził również, że popierają oni „egzekucję dziecka po urodzeniu”, gdy rodzi się ono żywe po nieudanej próbie aborcji.

Podczas debaty Walz starał się również podkreślić skutki stanowych zakazów aborcji, przytaczając historie kobiet, które najbardziej na nich ucierpiały.

Podał przykład Amandy Zurawski — kobiety z Teksasu, której mimo zagrożenia życia odmówiono prawa do aborcji, przez co mało brakło, a zmarłaby na sepsę.

Wspomniał również o Hadley Duvall — kobiecie z Kentucky, która będąc dziewczynką, została zgwałcona przez ojczyma i zaszła w ciążę.

Dziś występuje ona w filmie wyborczym Kamali Harris i krytykuje Donalda Trumpa za jego stanowisko w kwestii aborcji.

Niepokojący dla Europy aspekt zwycięstwa Donalda Trumpa.

„To jeden z najbardziej budzących strach ludzi” [KOMENTARZ]

Obaj kandydaci — J.D. Vance i Tim Walz — wspomnieli również o Amber Nicole Thurman, kobiecie z Georgii, która zmarła po tym, jak szpital zwlekał z udzieleniem jej pierwszej pomocy medycznej po zażyciu przez nią tabletek poronnych.

Grupy antyaborcyjne próbowały zrzucić winę na lekarzy, którzy nie zapewnili jej właściwej opieki, a także na same pigułki poronne.

Lekarze argumentowali, że stanowe przepisy dotyczące aborcji są niejasne i nie definiują dokładnie nagłych przypadków, w których można przeprowadzić aborcję.