Dwa miesiące temu biznesowy magazyn „Forbes” opublikował wycenę zespołów amerykańskiej futbolu amerykańskiego — National Football League. Na czele rankingu jak zwykle znaleźli się Dallas Cowboys. Drużyna z Teksasu warta jest 10,1 miliarda dolarów. Na całym świecie nie ma równie cennego zespołu. Real Madryt, który według „Forbesa” jest najcenniejszym klubem, jest wart 6,6 miliarda. Nawiasem mówiąc, w rankingu najcenniejszych drużyn NFL zająłby miejsce ósme razem z Philadelphia Eagles.
Najbogatszy zespół świata niczego nie wygrał od 30 lat. Nie to jest jednak najdziwniejsze, że bardzo popularny na świecie Real Madryt jest wart mniej niż Dallas Cowboys. To łatwo wytłumaczyć. Przychód operacyjny ekipy z Teksasu to 564 mln dolarów, czyli ponad siedem razy więcej niż w przypadku Realu. Otwierając tutaj kolejny nawias warto dodać, że ostatni pod tym względem w NFL (czyli zajmujący 32. miejsce) Cincinnati Bengals mają dochód operacyjny w wysokości 76 mln dolarów — tyle, ile Real.
To świetnie obrazuje, jakim potworem pod względem biznesowym jest liga NFL. Wróćmy jednak do Cowboys. To najdziwniejsze w potędze finansowej tej drużyny jest to, że od ponad ćwierć wieku nie wygrała niczego ważnego. Ostatni raz w Super Bowl, czyli lidze NFL, zagrała i zwyciężyła w 1996 r. Od tamtej pory wygrała zaledwie pięć meczów play-off. Przez 28 lat nie zagrała nawet w finale National Conference, czyli przekładając na nasze – w półfinale play-off. I to pasmo niepowodzeń nie przeszkodziło Cowboys, by wciąż byli najpopularniejszym zespołem w USA. To oni przewodzą w rankingach, jeśli chodzi o średnią liczbę widzów na stadionie (93 tys.), o średnią widownię telewizyjną (25 mln) czy liczbę wyszukiwań w Google’u.
Nie można jednak wykluczyć, że część widzów zasiada przed ekranem dla tzw. beki. Cowboys, którzy jak co roku przed sezonem celowali w mistrzostwo, są, póki co, największym rozczarowaniem ligi. Po ostatniej porażce na własnym stadionie z Detroit Lions (9:47) czara goryczy się przelała. Nawet właściciel klubu Jerry Jones, który akurat w dniu druzgoczącej przegranej obchodził 82. urodziny, nie ukrywał: – Jestesmy w przysłowiowym gównie – powiedział do dziennikarzy.
Jones, który swój majątek szacowany na 15,5 miliarda dolarów zbudował przede wszystkim na Cowboys, czegoś takiego jeszcze nie przeżył. Odkąd kupił klub w 1988 r. za 140 mln dolarów, jego drużyna jeszcze tak wysoko u siebie nie przegrała. Ale nie sama wysokość porażki była upokarzająca – chodziło także o jej styl. Lions zdominowali Cowboys zarówno w ofensywie, jak i defensywie. Już w końcówce trzeciej kwarty, gdy wynik był rozstrzygnięty, Lions skupili się bardziej na upokarzaniu rywala niż zdobywaniu kolejnych punktów.
Jeden z tego typu zagrywek było usilne próby, by punkty zdobył jeden z ofensywnych liniowych, czyli zawodnik, który właściwie nie dotyka piłki w żadnym meczu. To trochę tak, jakby w piłce nożnej wystawić do ataku bramkarza i usilnie się starać, by to on zdobył kolejną bramkę.
Fatalnie zagrał także najbogatszy zawodnik NFL – Dak Prescott. Quarterback Cowboys niedawno przedłużył kontrakt na kolejne cztery lata. Zarobi 240 mln dolarów. W przeliczeniu na jeden rok to najwyższy kontrakt w lidze. Niewątpliwie utalentowany zawodnik zawalił zupełnie mecz. Jego zespół nie tylko nie zaliczył żadnego przyłożenia po jego zagraniu, to jeszcze Prescott dwa razy posłał piłkę w ręce rywali.
Jego vis-a-vis w drużynie rywali Jared Goff rzucił 378 jardów i podał na trzy przyłożenia. Cowboys z bilansem zwycięstw i porażek 3-3 muszą wiele poprawić, by mieć szansę na awans do play-off. O mistrzostwie, które było celem przed sezonem, nikt już dziś nie mówi.
Więcej – nie brakuje fanów Cowboys, którzy głośno domagają się, by Jones sprzedał klub komuś, kto umie zarządzać drużyną. Właściciel klubu pełni w nim rolę również generalnego menedżera, jest więc odpowiedzialny za wszystkie decyzje, jeśli chodzi o zatrudnianie i zwalnianie zawodników i trenerów. Brytyjski „Guardian” celnie podsumował rządy Jonesa: „To jest dom, który zbudował Jerry, ale niedziela pokazała, że on jest zgniły”.