Ilekroć europejscy politycy mówią o wysiłkach integracyjnych, które powinni podejmować imigranci, zawsze mam ochotę przetransportować ich do mojego rodzinnego Nowego Jorku, a następnie zaprosić na spacer po Chinatown (dzielnicy zamieszkałej w większości przez mniejszość azjatycką – red.).
Pokazałbym im sklepy, w których wszystkie etykiety są w języku chińskim, a sprzedawcy uśmiechają się kąśliwie, sprzedając podrobionego Rolexa lub fałszywą torbę Louis Vuitton. Później zabrałbym ich do supermarketu, w którym wystawione są kolorowe, egzotyczne owoce, podczas gdy z radia lecą chińskie przeboje. Na koniec pokazałbym im McDonald’s w Chinatown, który oczywiście ma tylko chińskie menu.
„Nie wiadomo, co wydarzy się za godzinę. To będzie katastrofa”. Uciekli przed ludobójstwem, szykują się na wielką wojnę [REPORTAŻ] Kiedy 12 lat starałem się o obywatelstwo Stanów Zjednoczonych, musiałem zdać krótki test. Pojawiło się w nim pytanie o to, z czego zasłynał Abraham Lincoln, jakie uprawnienia ma prezydent USA w stosunku do Kongresu oraz jakie narody rdzennych Amerykanów mieszkają w kraju.
Następnie musiałem oficjalnie wyrzeć się lojalności wobec wszystkich zagranicznych władców. Z ręką na sercu złożyłem przysięgę, że będę bronił USA przed ich wrogami, zarówno zagranicznymi, jak i wewnętrznymi, odśpiewałem pierwszą zwrotkę hymnu narodowego – i gotowe.
Opierając się na moim doświadczeniu Amerykanina o imigranckim pochodzeniu (chociaż wszyscy Amerykanie, z wyjątkiem wspomnianych wyżej rdzennych ludów, mają takie właśnie pochodzenie) chciałbym poczynić trzy uwagi na temat obecnej debaty migracyjnej toczącej się w Niemczech.
„To kompletna bzdura” Przewodniczący niemieckiej Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU) Friedrich Merz powiedział, że „musi istnieć kultura przewodnia, za którą wszyscy podążają”. Według mnie jest to kompletna bzdura. Można wymagać, by imigranci przestrzegali prawa i płacili podatki – i to by było na tyle.
Tak się składa, że znam na pamięć wiersze Walta Whitmana, uwielbiam jazz, lubię hamburgery i wciąż mam łzy w oczach, gdy czytam Przemowę Gettysburską (wygłoszona ona została przez Abrahama Lincolna 19 listopada 1863 r., zadedykował ją żołnierzom Unii poległym w bitwie pod Gettysburgiem z okresu wojny secesyjnej – red.). Innymi słowy, jestem dość typowym Amerykaninem – ale nikt nie może od nikogo tego wymagać.
Kolejnym nonsensem jest stwierdzenie, że w Niemczech „imigranci muszą kierować się wartościami chrześcijańskimi”. W Stanach Zjednoczonych to nie działa, nie są nawet krajem chrześcijańskim. Zgodnie z ustawodawstwem Kongres nie może faworyzować ani dyskryminować żadnej religii. Oczywiście nie mam nic przeciwko chrześcijaństwu, mam wielu przyjaciół o tym wyznaniu, ale wymaganie od imigrantów wierności jakiejkolwiek religii uważam za absurd.
„Podwójne tożsamości są trwalsze” Kolejną bzdurą niemieckich polityków jest stwierdzenie, że „imigranci muszą zerwać więzi kulturowe z krajem pochodzenia”. W Stanach Zjednoczonych nie ma o tyn mowy. W Nowym Jorku codziennie widzę irlandzkie, kolumbijskie, izraelskie, dominikańskie i brazylijskie flagi — w taksówkach i przed prywatnymi domami.
Nikt nie spojrzałby krzywo, gdybym wywiesił bawarską biało-niebieską flagę przed moim domem, gdybym w ten sposób chciał uczcić Monachium, w którym się urodziłem. Brytyjski premier jest zdesperowany. Aby rozwiązać problem imigracji, zwraca się do nieoczywistej sojuszniczki Z moim synem od jego najmłodszych lat rozmawiam po niemiecku.
Gdy miał dwa lata, po raz pierwszy zagrałem mu Toccatę i fugę d-moll Johanna Sebastiana Bacha, a gdy skończył cztery lata, wiedział już, że największy niemiecki poeta nazywał się Goethe . Podwójne tożsamości są trwalsze. Szczęśliwe jest to dziecko, które ma dwa lub więcej języków ojczystych.
Amerykańska nagonka Jeśli ogląda się telewizję Fox i inne prawicowe kanały telewizyjne, można odnieść nieodparte wrażenie, że do amerykańskich miast zstąpiły hordy ciemnoskórych imigrantów, którzy okupują bloki, strzelają do białych kobiet i gwałcą dzieci.
Rzeczywiście, do Stanów Zjednoczonych przyjeżdża obecnie wielu migrantów. Głównym tego powodem są braki wykwalifikowanej siły roboczej w USA. To dzięki imigrantom amerykańska gospodarka kwitnie. Imigranci napływają do USA nie po to, by rabować i mordować, ale by pracować.
Do większości morderstw w tym kraju dochodzi nie w miastach, ale na terenach wiejskich. Imigranci nie zaliczają się do większości sprawców. Czarni imigranci i białe uchodźczynie. O polskiej hipokryzji [OPINIA] Wielu imigrantów zakłada własne firmy, jest bardzo pracowitych i chętnych do nauki.
Przykładowo w Rochester Institute of Technology tylko 9,5 proc. studentów inżynierii na wyższych semestrach nie było imigrantami. Z kolei według „The Sentencing Project” obszary, w których mieszka wielu imigrantów, są bezpieczniejsze niż te bez nich. O wyborach w USA może przesądzić kwestia migracji — i Donald Trump ma w niej znaczącą przewagę.
„To inwazja Joego Bidena” W Stanach Zjednoczonych mieszka obecnie sporo migrantów. Wielu z nich pracuje i płaci podatki. Wielu z nich złamało prawo tylko raz, nielegalnie przekraczając granicę.