Wczorajszy wieczór był dla większości z nas po prostu środkiem długiego weekendu. Wiele osób w Warszawie wybrało się na grilla, do barów czy restauracji, by skorzystać z krótkiego odpoczynku od pracy. Ale na mapie stolicy po godzinie 20:00 był jeden punkt rozgrzany do czerwoności, gdzie emocje sięgały zenitu. To siedziba firmy Creotech Instrument.
Po miesiącach ciężkiej pracy, zarwanych nocy i niepewności podczas testowania satelity EagleEye, urządzenie w końcu zostało wyniesione w przestrzeń kosmiczną. Polski satelita w kosmosie EagleEye to satelita opracowany przez , oraz firmy i . Jest pierwszym zaprojektowanym i zbudowanym w Polsce satelitą o masie przekraczającej 50 kg (waży 55 kg). To oznacza, że jest porównywalny do wszystkich powstałych dotychczas w naszym kraju satelitów razem wziętych.
Masa naszego satelity jest porównywalna z masą wszystkich kilkunastu polskich satelitów zbudowanych od początku krajowego udziału w eksploracji kosmosu. EagleEye będzie ważył ponad 50 kg. EagleEye został wyniesiony na orbitę okołoziemską na rakiecie Falcon-9 z bazy Vandenberg w Kalifornii, w ramach misji Transporter-11.
W końcu nadszedł ten dzień. SpaceX już nie będzie dłużej czekał, satelita jest zintegrowany z rakietą. Jest przygotowany do startu. Możemy sobie tylko wyobrazić, jak silne emocje musiały towarzyszyć wszystkim zaangażowanym w projekt. Ale sam pomyślny start nie oznaczał rozluźnienia.
W ciągu najbliższych kilkudziesięciu minut miały się odbyć jeszcze dwie kluczowe operacje. Pierwsza to uwolnienie satelity, a druga – odebrany sygnał w centrum kontroli misji, co oznaczało, że wszystko poszło bez problemu, satelita jest w przestrzeni kosmicznej i uzyskał łączność z Ziemią. Udało się.
Nie oznacza to jednak, że satelita od razu przejdzie do swoich zadań. Kolejne godziny, dni, to testowanie wszystkich urządzeń. Oczywiście, mimo że cały zespół dokładnie przetestował satelitę, to zawsze jest ryzyko, że pojawią się problemy.
, podczas których urządzenie rozpocznie komunikację z Ziemią, następnie zespół zweryfikuje działanie zasilania i że działa każdy z podsystemów, krok po kroku, co może zająć przynajmniej miesiąc. Dopiero wtedy uruchomiony zostanie teleskop, wykonane zostaną pierwsze zdjęcia, a także niezbędna kalibracja.
Na samym końcu zostanie uruchomiony silnik, który, choć jest sprawdzony, to musi przejść testy z tym konkretnym satelitą. Jeśli coś pójdzie nie tak, nie oznacza to, że cała misja zakończy się niepowodzeniem.
EagleEye jest tak duży między innymi dlatego, że wszelkie systemy mają swoje awaryjne kopie, wliczając w to oprogramowanie. Gdy jakiś element ulegnie uszkodzeniu, jego „zmiennik” automatycznie przejmie te funkcje.
Jakie zadania czekają przed EagleEye?
To latające laboratorium EagleEye zostanie wyniesione na (VLEO – ang. Very Low Earth Orbit). Stosunkowo pozwoli na Ale głównym zadaniem będzie testowanie platformy HyperSat oraz wszelkich zawartych w satelicie urządzeń (włącznie z teleskopem) i oprogramowania.
– [Satelita] będzie służyć do obserwacji Ziemi, ale przede wszystkim ma nam dać, firmom i podmiotom zaangażowanym w ten projekt tak zwane doświadczenie kosmiczne Space Heritage. Dzięki tej misji, dzięki tej próbie w przestrzeni kosmicznej tego typu satelity będą w przyszłości mogły być sprzedawane na rynku komercyjnym, zarówno w Europie, jak i w Stanach Zjednoczonych, czy też poza tymi dwoma blokami geopolitycznymi.
Na pokładzie został zamontowany także superkomputer, za który odpowiada Centrum Badań Kosmicznych PAN. Jego moc obliczeniowa ma pozwolić na uruchomienie algorytmów sztucznej inteligencji, która będzie wstępnie w przestrzeni kosmicznej analizowała, wyostrzała, a także usuwała pewne elementy (np. zachmurzenie), aby wybrać zdjęcia, które będą nadawały się do przesłania na Ziemię.
Po uruchomieniu i skalibrowaniu teleskopu będzie on mógł przesyłać obrazy dwa razy na dobę. Ale docelowo nie będzie on służył do robienia zdjęć – to latające laboratorium, w którym nieustannie będą przeprowadzane testy, łącznie z wprowadzaniem nowego oprogramowania.
Jak długo potrwa misja?
Schodząc na docelową orbitę, będą przeprowadzane kolejne testy. Gdy satelita osiągnie wysokość 350 km, będzie utrzymywać się tam dzięki silnikom. Po pięciu latach zostanie skierowany do atmosfery, gdzie ulegnie spaleniu, co będzie oznaczało koniec tej misji.
Lider konsorcjum zapowiada jednak, że w planach są już kolejne misje. Z finansowego punktu widzenia w przyszłości najbardziej będą opłacalne te komercyjne, których zadaniem będzie umieszczanie sprzętu różnych firm na orbicie, ale firma chce angażować się także w projekty naukowe, dzięki którym polskie komponenty, a być może i satelity poleca w dalsze części Układu Słonecznego, a być może i poza niego.