Magdalena Fręch (52. WTA) nieźle rozpoczęła turniej WTA 250 w Nottingham i w pierwszej rundzie pokonała Nao Hibino (95. WTA) 6:1, 6:4. Polka w turnieju została rozstawiona z numerem piątym i z pewnością liczyła na dobre wyniki również w kolejnej rundzie. W drugim meczu trafiła jednak na trudną rywalkę i właściwie sąsiadkę ze światowego rankingu – Tatjanę Marię (56. WTA).
Niemka w pierwszej rundzie miała spore problemy z niżej notowaną Emilianą Arango (120. WTA) i wygrała spotkanie po trzech setach w 3,5 godziny. Nie oznaczało to jednak, że to Fręch będzie faworytką starcia, bo przecież Maria w przeszłości udowodniła, że potrafi grać na trawie. Potwierdza to m.in. półfinał Wimbledonu, do którego dotarła w 2022 roku.
Niestety dobra gra Niemki potwierdziła się już od początku pierwszego seta. Już przy pierwszym podaniu Polka miała spore problemy i wyszarpała punkt po długiej grze na przewagi. Maria trzymała swoj serwis, a Fręch przełamała już w drugim podaniu i szybko prowadziła 4:1. Polce udawało się niewiele i popełniała mnóstwo niewymuszonych błędów.
Świetnie widzieliśmy to przy jej trzecim serwisie, kiedy to prowadziła 40:0, a i tak wygrała gema dopiero po długiej grze na przewagi. Maria potrafiła wygrywać podania do zera i zrobiła to aż dwukrotnie, dzięki czemu wyszła na prowadzenie 5:2. Przy nim wygrywała 40:15, ale nie wykorzystała dwóch break-pointów i znowu oglądaliśmy grę na przewagi.
W niej łodzianka pierwszy raz zagrała asa serwisowego, a chwilę później zdołała wygrać. W następnym gemie krzyczała juz jednak: „Nie graj przebijanek. K***. To dlatego, że niepotrzebnie wchodziła w gierki Niemki i przegrywała długie wymiany. Finalnie przegrała gema do 15, a pierwszego seta 3:6.
Na początku drugiego seta Fręch znowu musiała ciężko pracować, by wygrać kazdą piłkę. Przy pierwszym podaniu popełniła sporo błędów, ale po obronieniu aż ośmiu break-pointów wyszła na prowadzenie 1:0. Ku zaskoczeniu Polka świetnie spisała się przy następnym podaniu rywalki i pierwszy raz w tym meczu zdołała ja przełamać.
Chwilę później było już 3:0 po kolejnym udanym podaniu 52. zawodniczki świata. Przy tym wyniku Maria ustabilizowała swoją grę, a Fręch nieco zwolniła tempo. Niestety miało to konsekwencje w siódmym gemie, w którym Polka oddała swoje podanie i pozwoliła rywalce zaliczyć przełamanie powrotne na 3:4. Nie dała jej jednak doprowadzić, bo remisu, bo w niezwykle długim gemie na 24 punkty znowu przełamała i prowadziła 5:3.
Na szczęście już w kolejnym podaniu udało jej się doprowadzić partię do końca, a mecz do wyniku 1-1. Trzecia partia kapitalnie rozpoczęła się dla Fręch, która po dość długim okresie gry na przewagi wykorzystała słabe zagranie forhendem Niemki i doprowadziła do przełamania. Potem wygrała kolejny gem, zresztą już czwarty z rzędu i postawiła rywalkę w niekomfortowej sytuacji.
Ale Maria utrzymała podanie i jej strata była niewielka. Polka potrafiła skorzystać z tego, że zmęczona i będąca pod presją rywalka popełniała sporo błędów. Gładko utrzymała podanie, a następnie znowu przełamała Niemkę i prowadziła już 4:1. Duże wrażenie robiły jej kolejne udane passing shoty. 26-latka już do końca spotkania nie spuściła z tonu i wygrała 6:1.
Ostatnia partia trwała zaledwie 34 minuty, podczas gdy cały mecz 144 minuty. W ćwierćfinale Magdalena Fręch zmierzy się z Katie Boulter (30. WTA), która w drugiej rundzie bez większych problemów pokonała Rebeccę Marino (157. WTA) 6:4, 6:4 w nieco ponad godzinę.