Wielkość zarobków ludzi związanych z Piesiewiczem w Polskim Komitecie Olimpijskim ujrzała światło dzienne. Czy są to tylko legendy?

Od momentu zakończenia igrzysk olimpijskich w Paryżu wiele mówi się o konflikcie na linii Sławomir Nitras – Radosław Piesiewicz. To efekt patologii, które działy się w polskich związkach w trakcie igrzysk.

„Była mowa m.in. o kolesiostwie, układach, niesprawiedliwym traktowaniu i braku dofinansowania. Zarzucano także m.in. brak odpowiednich osób w sztabie, jak np. fizjoterapeuty, a działacze mieli zabierać więcej osób towarzyszących” – Nie tylko Piesiewicz.

Jego współpracownicy również zarabiają wielkie pieniądze. Ponadto wiele mówiło się również o zarobkach prezesa, który powinien pełnić tę funkcję społecznie. Zdaniem Nitrasa pobiera wynagrodzenie w wysokości ponad 100 tysięcy złotych. Okazuje się, że pensje inkasowali również jego najbliżsi współpracownicy.

Szerzej na ten temat napisała gazeta „Polityka”. „O zarobkach Pałusa i Kochaniak (Marek Pałus jest sekretarzem generalnym, a Katarzyna Kochaniak odpowiada za relacje z mediami – przyp. red.) krążą legendy – każde z nich inkasuje ponoć co najmniej 50 tys. zł miesięcznie. Nie wiadomo, na jakiej podstawie. – Podejrzenie, że nie płacimy za kompetencje, ale łożymy na dwór prezesa, jest uzasadnione – ironizuje jeden z prezesów” – napisała „Polityka”, cytowana przez.

Wokół PKOl-u robi się coraz gorąco. Sławomir Nitras poprosił Radosława Piesiewicza o dostarczenie listy z nazwiskami wszystkich osób akredytowanych na igrzyska olimpijskie. Ten jednak odmówił.

Ponadto niedawno pojawiły się plotki, że w Komitecie Olimpijskim odbędzie się kontrola Krajowej Administracji Skarbowej (KAS), która miała zajmować się umowami ze związkami sportowymi. Na te doniesienia szybko zareagowali przedstawiciele PKOl. Ich zdaniem faktycznie obecnie odbywa się kontrola KAS, ale nie ma mowy o działaniach NIK.