To apelacja od przegranej przed brytyjskim sądem – książę Harry nie rezygnuje. Co więcej, ujawnił, że chciałby, by proces odbył się szybko ze względu na trasę światową, którą planuje ze swoją żoną Meghan Markle.
Książę Harry od czasu przeprowadzki do USA toczy z brytyjskim resortem spraw wewnętrznych walkę o ochronę. Żąda dla siebie i swojej rodziny takiej samej opieki policji metropolitalnej i innych służb, jaką otrzymuje jego starszy brat – następca tronu – książę William z rodziną. To niezgodne z umową megxitową, na którą zgodziła się wcześniej para książęca Sussex.
Przypomnijmy więc ustalenia szczytu w Sandringham. Para była zapewniana, że otrzyma najwyższy stopień ochrony, jeśli biorą udział w uroczystościach związanych z rodziną królewską, mimo iż nie są pracującymi jej członkami. Muszą jednak dać znać w terminie do 28 dni przed wydarzeniem, by RAVEC (Komitet Wykonawczy ds. Ochrony Osób Członkowskich i Osób Publicznych, który podlega Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i nadzoruje ustalenia dotyczące bezpieczeństwa rodziny królewskiej i innych VIP-ów) mógł ocenić stopień zagrożenia.
Dodatkowo dostają ochronę, jeśli przebywają np. w Windsorze. Uznano jednak, że kiedy para książęca Sussex będzie wpadać na Wyspy na zakupy czy spotkać się niekrólewskimi znajomymi, ich poziom ochrony zostanie oceniony i udzielona zostanie im pomoc dostosowana do sytuacji.
Po przegranej pierwszej apelacji książę Harry musi uregulować rachunek w wysokości około 1 mln funtów. Brytyjski rząd wydał już na sprawę ponad 500 tys. funtów ze środków publicznych, w tym ponad 180 tys. na adwokatów, 320 tys. na radców prawnych w Rządowym Departamencie Prawnym i 2,3 tys. na opłaty sądowe.
I mimo iż sędzia nazwał jego sprawę „prawdziwie beznadziejną”, nie pozostawiając nawet promyczka nadziei na żadne pozytywne dla niego rozwiązanie sprawy, ten uparcie składa apelację za apelacją.
Teraz ponownie poległ sądownie. Sędzia – zgodnie z doniesieniami „The Telegraph” – odrzucił wniosek księcia o przyspieszenie terminu rozprawy, zwracając mu uwagę, że nie należy do grona osób, które mogą się powołać na ten przepis. Sussex chciał bowiem, by została ona rozpatrzona przed końcem lipca, kiedy to planują z żoną „światową trasę” (zupełnie jak Taylor Swift) i decyzja sądu może wpłynąć na status bezpieczeństwa przyznawanego im przez odwiedzane państwa.
Jego zdaniem także postępowanie jest przeciągane w czasie, gdyż trwa już ponad 2,5 roku, a od października ma on inne zadania dla swojego działu prawnego. Sędzia lord Justice Bean odbił piłeczkę, twierdząc że z tą apelacją Harry czekał 18 miesięcy, więc może poczekać jeszcze kilka tygodni i nie pozwolił na przeskoczenie kolejki.
Książę Harry i Meghan Markle. Ze szczytów w odmęty, czyli jak unicestwić miliardową markę
Do kurczącej się listy tytułów, którymi mogą się posługiwać (w 2020 roku wykreślono np. Jego/Jej Wysokość), można jeden dopisać, ale akurat taki, którego by posiadac nie chcieli. Książę Harry i Meghan Markle zostali uznani za największych nieudaczników 2023 roku w Hollywood. To oficjalny koniec marki pary książęcej Sussex? WIECEJ…
Czego więc będzie dotyczyła obecna apelacja? Sędzia uznał dwa argumenty z pięciu księcia. Po pierwsze, że RAVEC sam nie dotrzymuje swoich pisemnych ustaleń (tutaj musi on zostać jeszcze udowodniony przed sądem). Po drugie, że nie można Harryemu odmówić, że nadal jest synem króla (niepracującym w „firmie”).
Pojawia się jednak pytanie, które też rozstrzygnie częściowo sąd brytyjski: czy samo urodzenie w rodzinie królewskiej uprawnia do posiadania statusu „Internationally Protected Person” (w skrócie: IPP)? IPP jest przyznawany politykom, niektórym szefom międzynarodowych koncernów, członkom rodzin królewskich czy celebrytom, którzy mają znaczący wpływ na społeczeństwa.
Na tej podstawie np. premier polski będzie chroniony podczas wizyty we Francji. Harry ani jego rodzina nie należą do tego grona (a raczej je opuścili wraz z megxitem) i co za tym idzie – podatnicy krajów, do których przybywają, nie płacą za jego ochronę.
Gdyby sąd w Wielkiej Brytanii uznał, że jego ochrona na równi z królem i jego następcą jest konieczna, Harry mógłby wystąpić o przywrócenie statusu IPP. Choć Harry zapewnia, że pokrywałby przynajmniej część kosztów związanych z ochroną w Wielkiej Brytanii, nie wiadomo, co by się stało, gdyby się z tych obietnic wycofał.
W końcu wraz z żoną mieli np. nie monetyzować swoich królewskich powiązań. I nic z tego nie wyszło.
I teraz dochodząc do sedna sprawy – młodszy syn króla Karola jest z pewnością narażony na ataki (choć część z nich sam na siebie ściągnął, informując w swojej książce „Ten drugi”, ile zabił talibów), ale czy są one aż tak realne, by od razu przyznawać mu z automatu ochronę równą Bidenowi?
Między innymi na to pytanie będzie starał się odpowiedzieć brytyjski sąd. Gdyby zgodził się z argumentacją księcia, podatnicy każdego kraju, do którego przyjeżdża, musieliby opłacać jego ochronę: a amerykańscy, gdy będzie przebywał w rezydencji w Montecito, a polscy – kiedy para książęca zapragnie skosztować oscypków pod Giewontem czy popłynąć na Mazurach.
Wszystko jest możliwe, a świat stanie przed nimi wówczas otworem.
Ile kosztuje ochrona Harry’ego i jego rodziny?
Jeden dzień pracy funkcjonariuszy Scotland Yardu, którzy zajmują się ochroną rodziny królewskiej, kosztuje 14 tys. funtów. Teraz para książęca Sussex płaci prywatnej firmie około 7 tys. funtów dziennie za ochronę.
Nielogiczne wręcz podejście Sussexów do bezpieczeństwa nie pomaga Harryemu w wygraniu sprawy. Z jednej strony Wielka Brytania i posiadłości królewskie są zbyt niebezpieczne, by przyjechać i odwiedzić Karola, z drugiej jednak swobodnie podróżują do Nigerii (przed którą ostrzegają np. ambasady wielu krajów, w tym USA).
Na marginesie – Nigeria, której większość obywateli żyje poniżej poziomu skrajnego ubóstwa, wyłożyła gotówkę na ochronę pary książęcej.
Harry odrzuca także zaproszenia ojca do nocowania w posiadłościach królewskich, które z automatu zapewniłyby mu doskonałą ochronę, wybierając ogólnodostępne hotele. I jeżdżą po Londynie w samochodzie z otwartymi oknami, by ludzie mogliby ich zobaczyć, jednocześnie jednak podając siebie jak na tacy (przecież nie wszyscy muszą być przecież przyjaźnie do nich nastawieni).
Jest także problem kosztów sądowych. Gdyby apelacja choć w ułamku chwyciła, książę mógłby żądać ponownego obniżenia kosztów. 1 mln funtów piechotą nie chodzi, nawet dla takiego milionera jak on, a jeśli ktoś przy okazji zostanie zmuszony do opłacenia ich rachunków za ochronę, to przecież wartość dodana.
Popkultura i pieniądze w Bankier.pl, czyli seria o finansach „ostatnich stron gazet”. Fakty i plotki pod polewą z tajemnic Poliszynela. Zaglądamy do portfeli sławnych i bogatych, za kulisy głośnych tytułów, pod opakowania najgorętszych produktów. Jakie kwoty stoją za hitami HBO i Netfliksa? Jak Windsorowie monetyzują brytyjskość? Ile kosztuje nocleg w najbardziej nawiedzonym zamku? Czy warto inwestować w Lego?
By odpowiedzieć na te i inne pytania, nie zawahamy się zajrzeć nawet na Reddita.