W trzecim spotkaniu w Fukuoce Polacy grali z gospodarzami Ligi Narodów, Japonią. z Kraju Kwitnącej Wiśni to jedna z rewelacji tegorocznej edycji. Jednak na Japończyków wyszli bez dwóch kluczowych zawodników, Masahiro Sekity i Kentaro Takahashiego, których wykluczyły problemy zdrowotne.
Różnica jakości w grze była aż nadto widoczna. Polacy znów deklasowali Japończyków, od samego początku stanowili tło dla Polaków. Maszyna Nikoli Grbicia była idealnie naoliwiona. W ataku bawili się Bartosz Kurek i Kamil Semeniuk. Obaj byli bardzo skuteczni i bezlitośnie wykorzystywali dobre rozegranie Marcina Janusza.
Dość szybko udało się wyrobić pięć punktów przewagi i prowadzić 13:8. Z czasem doszła bardzo dobra przez środek, biało-czerwoni punktowali także z bloku. Z łatwością rozbijano mocne ataki Japończyków. Gospodarze byli w stanie zmniejszyć straty maksymalnie do trzech punktów, ale w końcówce seta nie mieli nic do powiedzenia. W naszych szeregach wychodziło absolutnie wszystko. To dało zwycięstwo w pierwszej partii 25:17.
Można powiedzieć, że poszło w pierwszym secie zaskakująco łatwo, ale ten trend utrzymywał się w kolejnych fragmentach spotkania. Polacy nie zwalniali tempa. Do dobrze atakujących Kurka i Semeniuka doszli Tomasz Fornal, Łukasz Kaczmarek. W środku bez zarzutu działał zarówno Karol Kłos, jak i zmiennicy w dzisiejszym meczu na tej pozycji – Mateusz Poreba i Jakub Kochanowski.
Już przy stanie 12:8 można było powiedzieć, że idziemy po pewne zwycięstwo do zera. Japończycy wydawali się być coraz bardziej zrezygnowani i bezsilni. Przewaga Polski zaczęła od tego momentu jeszcze bardziej rosnąć. Biało-czerwoni cały czas byli zabójczo skuteczni w ataku zarówno skrzydłami, jak i przez środek. Dokładali szczelny blok i niewygodną zagrywkę. Prowadzili 15:9, potem 19:10, a seta zakończyli z dziesięcioma punktami przewagi, wygrywając 25:15.
W trzecim secie obraz gry się nie zmienił. Dominacja Polski była bardzo wyraźna. Na rozegraniu bawił się Jan Firlej, który rozciągał japoński blok i tworzył odpowiednią przestrzeń Sliwce i Kaczmarkowi do ataku. Szybko zdobyte sześć punktów przewagi, które potem urosły do ośmiu, dały duży komfort do końca meczu.
W końcówce seta wkradła się drobna dekoncentracja, Japończycy zdołali obronić dwie piłki meczowe. Ale przy trzecim meczbolu nie mogli nic zrobić. Sliwka zaskoczył technicznym zagraniem i dał zwycięstwo w secie 25:20, a w całym meczu 3:0. Mecz od początku toczył się pod dyktando Polaków. Zwycięstwo w tak okazałych rozmiarach było zasłużone, ale jednocześnie nie można oprzeć się wrażeniu, że Japonię stać było na znacznie więcej. Być może brak liderów tak bardzo wpłynął na ich postawę.
Polacy są liderem Ligi Narodów przynajmniej przez kilka godzin. Muszą czekać na rozstrzygnięcie dzisiejszego starcia Włochów z Kubą. Japonia – 0:3 (17:25, 15:25, 20:25)