Z jednej strony obsesja na punkcie perfekcyjnej sylwetki. Jak z Instagrama, jak z billboardu. Z drugiej strony „ciałopozytywność” – każdy jest piękny. Taki, jaki jest. Później doszedł nowy trend – „ciałoneutralność”. Czyli nacisk na zdrowie. Nasze sylwetki znalazły się w centrum wielkiej batalii tych trzech ścierających nurtów. Chociaż nie wiadomo, który ostatecznie wygra, to jedno jest pewne: kult idealnego ciała może się skończyć źle. Zwłaszcza jeśli wybieramy drogę na skróty.
Agnieszka nigdy specjalnie się nie odchudzała. Przed ciążą ważyła około 50 kilogramów, po – jej waga wahała się w okolicy 60. – Trzy lata temu nagle zaczęłam puchnąć. Byłam w szoku, nie wiedziałam, co się dzieje – mówi w rozmowie z Interią. Wprowadziła w życie dietę i ćwiczenia. Do sprawy podchodziła dość radykalnie.
Moment krytyczny? Weszła na wagę i zobaczyła 92 kilogramy. Czuła się źle nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. A zapewnia, że rzetelnie próbowała zrzucić wagę. Robiła też badania, szukała przyczyny tego stanu rzeczy. Po 1,5 roku okazało się, że ma lekką insulinooporność. – Lekarz mi poradził, żebym udała się do diabetologa. Bo jest taki lek, Ozempic, który pomaga schudnąć. Tak to ujął. Podkreślił, że to jest lek na cukrzycę i mogę mieć problem z otrzymaniem recepty, bo lekarze na insulinooporność tego nie przepisują.
Ciałoneutralność
Trend odrzucający obsesyjne dbanie o sylwetkę. Ciałoneutralność koncentruje się na aspekcie zdrowotnym. Sylwetka nie musi być perfekcyjna, ale nie można odrzucać faktu, że stan naszego ciała jest bardzo istotny dla zdrowia.
- Ozempic to lek, który w składzie ma semaglutyd. Jak czytamy w charakterystyce produktu leczniczego, jest „wskazany do stosowania u dorosłych z niedostatecznie kontrolowaną cukrzycą typu 2 łącznie z odpowiednią dietą i wysiłkiem fizycznym”.
- Semaglutyd zmniejsza stężenie glukozy we krwi. Lek dostępny jest w postaci roztworu do wstrzykiwań. Niezgodnie ze wskazaniem chcą go też przyjmować osoby, które cukrzycy wcale nie mają. Dlaczego? Semaglutyd zmniejsza masę ciała i masę tłuszczową w wyniku zmniejszenia podaży kalorii, w tym hamowania apetytu, w szczególności na pokarmy wysokotłuszczowe.
Na forach i innych grupach tworzących się na potęgę w mediach społecznościowych ludzie wymieniają się informacjami, jak pomóc sobie zrzucić zbędne kilogramy. Wspomniany środek pojawia się tam wielokrotnie. Padają też nazwy innych leków, których nie będziemy podawać.
- Wiedziałam, że będzie ciężko, ale byłam zdeterminowana – mówi nam Agnieszka. Dopiero trzeci lekarz zgodził się przepisać jej receptę. Łącznie Agnieszka schudła 27 kilogramów.
Leki „na odchudzanie”. Psychodietetyczka: Nacisk na wygląd kosztem zdrowia.
O leki, które mają pomóc zrzucić zbędne kilogramy, pytamy psychodietetyczkę i psychoterapeutkę Elżbietę Langę. – Nie ma takiego leku, który zastąpi nam zmianę stylu życia, zmianę nawyków i rozprawi się z przyczyną naszej nadwagi lub otyłości, która często ma swoje podłoże psychologiczne w zranieniach i traumach – mówi Interii. Jak ocenia, leki typu Ozempic działają tymczasowo, krótkotrwałe, głównie hamując łaknienie. Pytanie jednak, co dalej. Psychodietetyczka poznała w swoim gabinecie osoby, które po odstawieniu takich substancji rzucały się na słodycze. I to był duży problem, pojawiał się efekt jo-jo.
Neutralność wobec ciała
Nacisk na wygląd kosztem zdrowia. To nie jest nowość. Znam przypadki, gdzie ludzie łykali pałeczki tasiemca, aby schudnąć. Są osoby, które zrobią wszystko kosztem zdrowia. Badania pokazują, że kobiety w Polsce bardziej boją się przytyć niż zachorować. Pokazuje to siłę nacisku na wygląd, nawet często kosztem zdrowia – zauważa ekspertka.
Ciałopozytywność „niesie pewne ryzyko”.
Elżbieta Lange pytana, gdzie jesteśmy, jeśli chodzi o stosunek do naszych ciał, odpowiada: – Żyjemy w narcystycznej kulturze ładnego obrazka, bardzo wspieranej przez media społecznościowe. Dziś walczymy z czymś jeszcze bardziej abstrakcyjnym i nierealnym do osiągnięcia – obrazem ideału ciała, który w rzeczywistości nie występuje.
Utożsamiamy się z ideałem piękna, który jest wirtualny, wykreowany przez grafików i sztuczną inteligencję. – To bardzo niebezpieczne. Jeśli kilkanaście razy dziennie porównujemy się z wirtualnym ideałem ciała, często podprogowo, zupełnie nieswiadomie, najczęściej porównujemy się na własną niekorzyść, co frustruje, niszczy poczucie własnej wartości i zaburza widzenie siebie i swojego ciała – wskazuje ekspertka.
- Zauważa również, że trend ciałopozytywności zyskuje na popularności.
W mediach społecznościowych pojawia się coraz więcej kont normalizujących sylwetki inne niż szczupłe. Według Lange istnieje ryzyko niewłaściwej interpretacji ruchu ciałopozytywnego. – Akceptacja ciała nie oznacza braku odpowiedzialności za zdrowie. Otyłość jest chorobą, nadwaga jest trampoliną do otyłości. Jeśli nie zwracamy na to uwagi, nie szanujemy własnych ciał i zdrowia. – Zgadzam się z tym, że każdemu ciału należy się szacunek, bez względu na wygląd, bo ciało nie jest od wyglądania, jest od życia – wskazuje jeszcze Elżbieta Lange.
Kult szczupłej sylwetki kontra ciałopozytywność. „Ścierają się”
Te dwa nurty (kult szczupłego ciała i ciałopozytywność – red.) istnieją równolegle, ścierają się – uważa socjolożka Julita Czernecka. – Nadal działa bardzo silny trend westernizacji ciała, kultu młodości i szczupłej sylwetki. Jednakże trend ciałopozytywności również zyskuje na znaczeniu. Staje się coraz bardziej widoczny w mainstreamie. Na przykład niektóre marki promują bieliznę, angażując modelki z bardziej znormalizowanymi sylwetkami, a nie tylko bardzo szczupłych. Mimo to socjolożka nie ma wątpliwości – kult szczupłych sylwetek jest nadal bardzo silny.
- Jak mówi ekspertka, popularność leków wspomagających odchudzanie wynika m.in. z tego, że z natury jesteśmy leniwi. – Z chudnięciem jest tak, że chcemy to zrobić bez wysiłku. Jeżeli istnieje lek na cukrzycę, dzięki któremu można schudnąć, każdy będzie chciał wziąć zastrzyk i pozbyć się kilogramów – podkreśla socjolożka.
– Najważniejszy trend, który powinien być promowany, to po prostu trend zdrowia. Natomiast kultura, w której żyjemy, nie do końca to promuje. Wystarczy spojrzeć choćby na ilości cukru i przetworzonego jedzenia, które spożywamy – dodaje.
To jednak droga na skróty. – Za wszystko płacimy cenę – te leki także nie pozostawiają nas bez konsekwencji – podsumowuje Julita Czernecka.